Jak wygląda podążanie własną drogą?
Jak to jest? Czy jeśli zrozumiemy co chcemy w życiu robić, jaka jest nasz misja i wizja to wszystko staje się prostsze?
Z jednej strony tak. Z jednej strony odczuwamy spokój, radość i ekscytację bo poznaliśmy odpowiedź, na która tak długo czekaliśmy. Wiemy dokąd zmierzamy i kim jesteśmy.
Wiemy, ale tylko przez chwilę.
Bo za chwilę znowu zapominamy…
Zapominamy o naszej wizji. Wątpimy w swoje możliwości. Znowu czujemy się pogubieni.
Ponownie zaczynamy szukać odpowiedzi na pytania, które już jakiś czas temu znaliśmy.
Zapomnieliśmy nawet gdzie tych odpowiedzi się szuka. Jedni mówią nam, że znajdują się w nas samych, ale czasem trudno nam w to uwierzyć. Inni mówią, że trzeba szukać na zewnątrz siebie, w książkach, podróżach i innych doświadczeniach.
Słyszymy tyle głosów wokół siebie, że nie wiemy którego słuchać.
Podejmujemy decyzje w oparciu o strach i głos ego. Czujemy się bardziej pogubieni niż kiedykolwiek.
Nie mamy pojęcia co dalej. Prosimy o pomoc. I nagle dostajemy odpowiedź. W jakiś sposób zostajemy sprowadzeni znowu na naszą drogę. Czujemy spokój, radość, spełnienie i ekscytację. Czujemy, że to jest to i jesteśmy za to wdzięczni.
Jednak teraz postawione zostało przed nami kolejne wyzwanie. Kiedy próbujemy innym wytłumaczyć naszą wizję, misję, marzenie lub cel (każdy nazywa to tak jak mu wygodnie), mamy poczucie, że nikt nie wierzy w nią tak bardzo jak my sami. Jedne osoby wierzą bardziej, drugie mniej.
Stawiając kolejne kroki podążając naszą własną drogą, czujemy coraz większy strach i napływające wątpliwości.
A co jeśli Ci którzy mówili, że się nie uda, mieli rację?
A co jeśli mi się nie powiedzie?
A co jeśli ja oszalałem bo uwierzyłem, że moje marzenie może się spełnić?
Jak wytłumaczę się przed innymi, jeśli mi się nie uda?
Przecież nikt tak naprawdę nie idzie ze mną za rękę. Nikt oprócz tego cichego głosu, który ciągle podpowiada, żeby iść dalej i się nie poddawać.
Nawet w tych najgorszych momentach, kiedy pojawia się zawahanie, jakaś siła nie pozwala nam się cofnąć. Nie wiemy co to za siła. Po prostu czujemy jej obecność. I to właśnie ta siła sprawia, że nawet jak się na chwile pogubimy to ona postawi przed nami przeszkody, które sprowadzą nas spowrotem na naszą drogę.
Ale każda chwila zawahania, każda przeszkoda to tak naprawdę część naszej drogi, bo każda z nich niesie lekcję. Jeśli ją zrozumiemy, następnym razem będziemy mądrzejsi.
Podążanie własną drogą, to nie jest podróż usłana różami. To podróż, w której dopadają nas wątpliwości i chwile załamania. Czasem bywa bardzo samotna. Ale jest to całkowicie normalne. W życiu nie chodzi o to, żeby uciekać od słabszych momentów i starać się ich uniknąć. Kiedy się pojawią, przyjmijmy je z otwartymi ramionami. To one sprawiają, że jesteśmy silniejsi. To one sprawiają, że jesteśmy gotowi na kolejny etap podróży.
Podążanie własną drogą to podróż, która wymaga od nas cierpliwości, samodyscypliny, a przede wszystkim wiary i zaufania, że to co robimy jest możliwe do zrealizowania.